Pytanie o to, czy w dzisiejszych czasach można mówić o moralności w polityce, wywoła niewątpliwie u czytelników pełny politowania uśmiech. Współczesne elity polityczne, stały się bowiem synonimem takich cech jak: nepotyzm, rozmijanie się z prawdą, korupcja…
Jak pisał o tym w swym ciekawym eseju Jacek Bartyzel, podkreślając, że polityczne dzieje Europy, to nieustanne zmaganie się dwóch wizji społeczności: augustiańskiej idei Civitas Dei z doktrynami i teoriami głoszącymi, że normy etyczne w polityce, to balast zbędny lub zgoła szkodliwy. Tak więc spór między obrońcami prawa moralnego a relatywistami trwa w świecie idei od co najmniej 2,5 tys. lat, kiedy wiedli go w domu Polemarcha, Sokrates i Trazymach. Bartyzel przytacza fragmenty owej dysputy: „Trazymach głosił, że: sprawiedliwość to interes silniejszego. Moc w każdym państwie posiada rząd. Więc każdy rząd ustanawia prawa dla swojego interesu. Demokracja ustanawia prawa demokratyczne, dyktatura – dyktatorskie, a inne rządy tak samo. Jak je ustanowią, wtedy ogłaszają rządzonym, że to jest sprawiedliwe dla rządzonych, co jest w interesie rządzonych, a kto się z tych przepisów wyłamuje tego karzą za to, że niby prawa łamie i jest niesprawiedliwy. W każdym państwie sprawiedliwość polega na jednym i tym samym: na interesie ustalonego rządu! Więc, kto dobrze rachuje, temu dobrze wychodzi, że sprawiedliwość, wszędzie polega na tym samym: na interesie mocniejszego. W mniemaniu Sokratesa: Rządzący o ile jest naprawę rządzącym, nie patrzy własnego interesu ani go nie zaleca, tylko dba o interes poddanego i tego dla którego pracuje”.
Nowożytne tradycje polityczne też nie są budujące. Wystarczy choćby sięgnąć do pism Machiavellego, aby pozbyć się złudzeń, która ze starożytnych alternatyw sprawowania władzy została wybrana przez ówczesnych polityków. W zasadzie należało być usatysfakcjonowanym już wówczas, gdy rządzący nie dopuszczali się eksterminowania swych poddanych.
Pytanie o moralność, to pytanie o normy panujące w społecznościach. Jeśli uznamy, że normy te pochodzą od Boga, to są one ponadczasowe i niezmienne. Jeśli ustanawiają je ludzie, podlegają w toku dziejów zmianom, bywają „elastyczne” i koniunkturalne. Niestety we współczesnych społeczeństwach naszego kręgu kulturowego ludzie dali sobie wyłączne prawo do stanowienia norm, nawet wtedy, gdy odwołują się (nieraz instrumentalnie) do religii. Dlatego pewnie są one tak niedoskonałe.
Analizę naszą warto poszerzyć o współczesne definicje pojęć „polityki” i „moralności”. Oczywiście definicje dla naszych potrzeb zostały uproszczone.
W stosunku do polityki posłużę się najbardziej popularną weberowską definicją, według której polityka to walka o udział w sprawowaniu władzy lub możność wywierania wpływu na podział władzy wewnątrz państwa oraz w stosunkach między państwami. W celu lepszego uporządkowania pojęcia konieczne jest wyróżnienie „makropolityki” i „mikropolityki”. Andrzej Jabłoński przytacza za Hismanem ciekawe spostrzeżenie: „Być może trudno zgodzić się z Arystotelesem, że polityka stanowi najwyższe osiągnięcie rodzaju ludzkiego, ale jeśli rozpatrywać rządzenie jako proces, teza ta staje się mniej zagadkowa. Konflikt i walka, budowanie konsensusu, rywalizacja, kreowanie sojuszów, kompromis – polityka być może jest najwyższym osiągnięciem człowieka, ale może stanowić jedną z najbardziej fascynujących gier”. Tak więc gra toczy się zarówno w skali makro, czyli wielkiej polityki międzypaństwowej, międzykontynentalnej czy globalnej, ale także w mikroskali – wewnątrz państw na poziomie organizacji czy grup interesów.
Przez moralność rozumieć będziemy zbiór norm i wartości, których naruszenie jest mocno piętnowane przez zbiorowość, ponieważ dotyczą zasadniczych i uniwersalnych problemów pojawiających się w stosunkach międzyludzkich, których rozwiązanie nie jest obojętne dla dobra partnerów. Tak więc pojęcie to odnosi się do najbardziej fundamentalnych relacji między ludźmi. Reguły moralne kodyfikowane są w religijnych i świeckich systemach etycznych, mogą jednak ulegać zmianom i modyfikacjom pod wpływem oddziaływania silnych autorytetów.
Ponieważ analizujemy problem moralnego czy niemoralnego postępowania, trzeba podkreślić, że prezentowana wykładnia wywodzi się z tradycji naszego kręgu kulturowego, może więc stawać (i oczywiście staje) w sprzeczności z pojmowaniem tego słowa w innych kręgach kulturowych.
Lucyna Kulińska
Fragment artykułu, który ukazał się w „Polskim Szańcu” 2/2018.